wtorek, 11 czerwca 2013

[muzyka] NICK CAVE & THE BAD SEEDS - Push the sky away (2013)

Nie mogło w tym tygodniu zabraknąć Mikołaja Jaskini, Złych Nasion czyli nowej płyty jaką razem wysmażyli. Nie jest to wydawnicza świeżynka, bo premiera Push the sky away miała miejsce już w lutym tego roku, a sam materiał został nagrany jeszcze wcześniej, ale nie zmienia to jednak faktu, że jest o czym pisać.




Pierwsze stwierdzenie jakie przychodzi mi do głowy w kontekście nowej płyty Cave'a brzmi.. Facet starzeje się z godnością. Nie popada w megalomański autoplagiat swoich największych osiągnięć, wysyła za to subtelny sygnał do słuchacza: Hej, może i najlepsze mam już za sobą, ale ten album to z pewnością jedno z oblicz jakiego jeszcze nie znałeś. I tak jest w istocie. 

W przeciwieństwie do nowego albumu Bowie'go, Push the sky away był wyczekiwany głównie przez wiernych fanów projektu, ale i tu nie było słychać o wielkich nadziejach i oczekiwaniach. Tymczasem doszło do zabawnego przetasowania, gdyż to The Next Day Bowie'go okazał się być tylko przyzwoity (oczywiście jak na poziom tego artysty!), podczas gdy płyta Cave'a i spółki urzeka od pierwszych dźwięków. Chociaż faktycznie trzeba to przyznać - nie jest to ten sam Nick Cave & Bad Seeds. Co nie znaczy, że jest źle. Wręcz przeciwnie.

Klamrą dla opisywanego albumu są dwa utwory - otwierający We no who you UR i zamykacz Push the Sky Away. Oba utrzymane w tej samej stonowanej stylistyce, oparte na subtelnym i niespiesznym tempie dają wyraźny sygnał, że dźwięki wygrywane przez Cave'a dojrzewają razem z nim. Właściwie to wspomniany utwór tytułowy mogę chyba spokojnie uznać za jeden z najlepszych w karierze australijczyka. Jego siła rażenia jest nie do opisania, odsyłam gorąco do odsłuchu tego kawałka tuż poniżej.




Ważną składową nowej płyty, a zarazem kolejną oznaką drobnych zmian są także teksty. Prostsze formalnie, dużo głębsze na poziomie interpretacji stanowią wyborne uzupełnienie dźwięków. Chociaż.. nie brak na Push the sky away momentów w którym pojawia się ironiczny dysonans pomiędzy muzyką, a warstwą tekstową. Właśnie to świadczy o klasie australijskiego muzyka - ta umiejętna i tylko pozornie błaha zabawa konwencjami.

Album jest bardziej stonowany od Dig, Lazarus, Dig!!!, ale wyczuwalny tu podskórny niepokój świadczy o tym, że zmieniły się tylko środki wyrazu. W tym przypadku ciszej i spokojniej nie znaczy słabiej, ale mocniej i dobitniej. Push the sky away stawia jednocześnie interesujące pytanie o dalszy muzyczny kierunek w jakim podążą Mikołaj i spółka. Jednak do tego momentu minie z pewnością trochę czasu, który można przeznaczyć na delektowanie się jedną z lepszych płyt tego roku. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz