piątek, 31 maja 2013

[muzyka] SEVEN THAT SPELLS - Superautobahn (2012)

Trzech Chorwackich grajków nie próżnuje. Straciłem kontakt z ich muzyką w okolicach Black om Rising. Pamiętam jednak, że już wtedy słychać było potencjał. Podobało mi się takie granie: nieco zawiesiste, z sludge'owymi naleciałościami, ale bez popadania w mielenie tego samego motywu przez połowę albumu.
Co więcej, w muzyce STS dało się wyczuć to charakterystyczną południowoeuropejską iskrę. Wiecie: bulgocząca gorąca południowa krew, pogonie jak u Kustiricy, chaos i wrzaski.




Dzisiaj parę słów o dziewiątym już (!) album o tytule Superautobahn, który niesie ze sobą blisko godzinę niebanalnych dźwięków, podzielonym na trzy utworowe kolosy.
Zmieniła się muzyka STS, oj zmieniła. Słychać teraz wyraźnie autorski rys w najnowszych kompozycjach na rzecz rezygnacji z pierwiastków tworzących wspomnianą południową atmosferę.
Na Superautobahn dominują kanonady bębnów, przeplecione nerwowymi jazzowymi partiami saksofonu, a to wszystko zanurzone w z lekka noise'owym sosie. Partie wokalne zostały zredukowane do zera, główną rolę zwracają gitary, które naprowadzają słuchacza na rytm, by po chwili brutalnie go zmylić niespodziewanym, wydawałoby się przypadkowym, riffem. Dobra zabawa, która przekonuje jednak, że nie są to przymilne dźwięki do sprzątania pokoju.
Konstrukcyjnie Superautobahn dowodzi, że Chorwackie trio wyzbyło się krępujących norm, będących problemem wielu projektów opartych na gitarowym szkielecie. Struktura utworów jest zwarta, ale w ciągu 57 minut dużo się dzieje.
Zaprawdę piękna to płyta: bo złożona, splątana z różnych nieprzystających do siebie dźwięków i na pewno nie na jedno posiedzenie. Ponadto wydaje się być idealna jako akompaniament samochodowo-narkotykowej wycieczki (Las Vegas Parano się kłania w pas).
PS. Chłopaki chyba myślą podobnie, podsuwając ten sam trop w artworkach do płyty.



czwartek, 30 maja 2013

[film] Tuż po weselu (2006) / Efter brylluppet /

Susanne Bier to duńska reżyserka, której filmy mają fascynującą siłę oddziaływania przede wszystkim z powodu prostej konstrukcji, nie wykluczającej jednak interesujących i ważnych tematów. Tytuły takie jak Otwarte serca (2002), Bracia (2004) czy w Lepszym świecie (2010) pomogły Bier osiągnąć należyte miejsce w grupie najlepszych duńskich reżyserów.  Już samo to jest według mnie warte pochwały, biorąc pod uwagę wysoki poziom tamtejszej kinematografii. Właściwie jestem nawet skłonny stwierdzić, że duńskie kino nie tylko wyprzedziło już swoją skandynawską (silną) konkurencję, ale oferuje widzowi propozycje na tyle oryginalne, przemyślane i - co istotne - wiarygodne, że pozwala to chyba na obwołanie nowego kina duńskiego jednym z bardziej obiecujących zjawisk we współczesnej kinematografii.

Po tym przydługim wstępie przejdę już jednak do samego filmu . Tuż po weselu (2006) to historia  Jakoba Pedersona  - duńczyka, który pracując w indyjskim sierocińcu, boryka się z coraz większymi problemami finansowymi swojej instytucji. Próbując ratować fatalną kondycję sierocińca wyjeżdża na kilka dni do Danii, by pozyskać tam nowych sponsorów i tym samym zapewnić dalszą płynność finansową ośrodka. Okaże się jednak, że powrót do kraju jest jednocześnie powrotem do zawiłej przeszłości bohatera. Przeszłości której nie sposób już dłużej ignorować.


Sama historia jest prosta, by nie użyć słowa nieco banalna, ale ma to swoje uzasadnienie, bowiem stanowi to dobry pretekst do konfrontacji Jakoba z demonami przeszłości. Interesująca jest sama sytuacja w której widz poznaje bohatera granego przez Madsa Mikkelsena, społecznika w pełni oddanego swojej pracy i nie zainteresowanego niczym innym poza sierocińcem i swoimi podopiecznymi. Dalszy rozwój historii przyniesie  - co oczywiste - wyjaśnienia tego stanu rzeczy.

Tuż po weselu jest filmem interesującym nie tyle przez próbę ponownego przetworzenia wątku rozprawienia się z przeszłością - ten bowiem jest skonstruowany sprawnie, lecz bez większych zaskoczeń, ale przez grę samego Mikkelsena. Duńczyk coraz częściej daje powody (i na szczęście polscy widzowie mają ostatnio więcej okazji by widzieć go w kinach) by uważać go za aktora, który rzeczywiście czuje swoich bohaterów i ich historie. Jest to z pewnością najjaśniejszy punkt Tuż po weselu, gdyż Jakob swoim zachowaniem, postawą i gamą emocji uwiarygadnia rozgrywające się na ekranie wydarzenia.

Spodobał mi się w tym filmie także sposób w jaki Susanne Bier operuje zbliżeniami i detalami. Usuwa w ten sposób dystans pomiędzy widzem, a bohaterami, czyniąc swoją opowieść bardziej kameralną i cieplejszą , a przez to także łatwiejszą do przyswojenia. 

Nie jest to najlepszy film w dorobku Bier, ale mimo wszystko polecam go na jeden z tych spokojnych wieczorów, kiedy potrzeba obejrzeć coś prostego, a zarazem bardzo dobrze zagranego. Tuż po weselu nie rozczarowuje, ale też nie zmienia światopoglądu. To po prostu bardzo przyzwoite duńskie kino, ze znakomicie obsadzoną rolą głównego bohatera. 


środa, 29 maja 2013

Chorwacja - aktualne ceny [maj 2013]

Zbliżają się wakacje, wielu z was z pewnością obierze Chorwację za cel podróży. Nie bez przyczyny kraj ten cieszy się wśród rodaków popularnością. Poza pewną pogodą, przyjaznymi (a nawet bardzo przyjaznymi) mieszkańcami, Chorwacja oferuje także zupełnie przyzwoite ceny, zarówno jeśli chodzi o podstawowe produkty spożywcze jak i dobra luksusowe.

Sama Chorwacja będzie częstą bohaterką moich przyszłych wpisów, teraz jednak przejdę do meritum, czyli do przykładowych, aktualnych cen [stan na maj 2013]

Mój 8 miesięczny pobyt tu pozwolił stwierdzić, że Chorwacja słynie z dobrej jakości produktów spożywczych. Jedzenie jest świeże, a obsługa pilnie kontroluje daty przydatności do spożycia. Chociaż nie jest też idealnie - ceny pieczywa są niestety dość wysokie, ale nie przekłada się to na jakość, gdyż chorwackie wypieki są co najwyżej przeciętne i nie zaspokoją podniebienia rozsmakowanego w polskich chlebach, bułkach i pieczywie słodkim.
W Chorwacji znajdziesz trzy główne sieci supermarketów - Konzum, Mercator i Plodine - ofertą produktów dorównują krajom z europejskiej wspólnoty.



Sprawdźmy ceny, które jak na mój gust potrafią być zaskakująco rozbieżne - trafimy na produkty tanie, ale nie brak takich, których wysokie ceny nie można w żaden sposób uzasadnić.

1 zł = 1,80 kn

bochenek dobrej jakości ciemnego chleba - 9 kn
burek z mięsem - 10-13 kn
burek z serem - 9-11 kn
jaja (12 szt) - 15 kn
woda niegazowana - 4,50 kn
banany (1kg) - 9,99 kn
mleko (2l) - 13,49 kn
pomidory (1kg) - 11,99 kn
ogórki (1kg) - 10,99 kn
ziemniaki młode (1kg) - 9,99 kn
jogurt (4pak) - 7,49 kn
jabłka (1kg) - 10,99 kn
piwo Staropramen (butelka) 6,29 kn (kaucja 1,25 kn)
piwo Staropramen (puszka) 9,99 kn
piwo Bavaria (butelka) 5,99 knpiwo Karlovačko (butelka) 5,49 kn

(wszystkie wyżej opisane produkty są dobrej - nie budżetowej! - jakości)

restauracja:

kawa (espresso) 7kn
piwo Karlovačko w restauracji - ok 14 kn
pizza z lokalną wędzoną szynką - ok 48 kn
Ravioli  - ok 50 kn
Istriański befsztyk ze świeżymi szparagami - 60 kn

pizza z wędzoną szynką



Jak wspomniałem - sama lista ma charakter wakacyjny, nie obejmując takich produktów, które składają się na wydatki związane z codziennym życiem.
Próbując scharakteryzować cenową politykę Chorwacji, mogę stwierdzić, że stołowanie się w restauracjach i knajpach jest tu relatywnie tańsze niż przygotowanie podobnego posiłku we własnym domu, nawet pomimo tego, że płaci się także za obsługę. Produkty mięsne są dosyć drogie, a ich wybór nie jest zbyt szeroki. Natomiast wegetarianie powinni być usatysfakcjonowani - Chorwacja proponuje swoim mieszkańcom (i ich turystom) głównie rodzime owoce i warzywa co powoduje spadek ceny, świeżość i dobrą jakość. Bardzo cenię sobie prawdziwy smak chorwackich owoców i warzyw.


Macie pytania? Interesuje was cena czegoś konkretnego? Zachęcam do pytania przez komentarze!



wtorek, 28 maja 2013

Potrzeba opowiadania

Każdy z nas podróżuje - regularnie, wakacyjnie, spontanicznie, rekreacyjnie. Dla wielu ludzi bycie w drodze to prawdziwa codzienność, doskonale współgrająca z chaosem oraz nieprzewidywalnością życia. Każda podróż kreuje przeżycia, które przekute w doświadczenie, staje się częścią nas samych - ze wszystkimi tego konsekwencjami. 

Idea bloga MALAVISIA zrodziła się z głęboko zakorzenionej we mnie potrzeby opowiadania, tak znanej człowiekowi od setek lat. Moje historie rozpięte są pomiędzy czterema głównymi tematami - rzekami, z których każdy jest inny, ale wszystkie splatają się w jeden węzeł zwany kulturą. 

Przeczytasz tu o kulinarnych inspiracjach z różnych kręgów kulturowych, ciekawe (a myślę także, że przydatne) informacje z moich małych wypraw, muzyczne rekomendacje oraz filmowe recenzje czy podsumowania. Są to obszary niemal nieskończone, ale staram się stosować rozmaite klucze tematyczne, które ułatwiają lekturę. Zapraszam.